czwartek, 20 lutego 2014

Ciąża - zapobieganie rozstępom

Jeśli w umyśle przyszłych mam pojawia się obawa dotycząca zmiany wyglądu związana z ciążą, dotyczy ona przeważnie dwóch spraw: przybrania na wadze i pojawienia się rozstępów. Różne są opinie na temat tego drugiego. Jedni twierdzą, że dużo można zdziałać pielęgnacją, inni, że genów nie przeskoczymy i jeśli mamy dostać rozstępów, to i tak je dostaniemy. Ja na razie jestem po jednej ciąży i po porodzie. Po tym doświadczeniu obstaję za pierwszym stwierdzeniem. Na swoim ciele posiadam rozstępy. Nie pamiętam kiedy one się pojawiły, ale przypuszczam, że w okresie dojrzewania. Tym mankamentem zostały dotknięte moje biodra i kolana (!). Nie wiązało się to z przytyciem, ponieważ jako nastolatka utrzymywałam stałą wagę. Dlatego gdy zaszłam w ciążę wiedziałam, że muszę położyć duży nacisk na profilaktykę. Taka niestety była teoria, życie, jak wiadomo, robi swoje. Początek ciąży (tak do 4 miesiąca) to całodobowe mdłości, nadwrażliwość na zapachy. Nie byłam w stanie się niczym smarować. Gdy te dolegliwości przeszły, wkroczyłam z pielęgnacją. Jeśli chodzi o brzuch, zdążyłam się "zabezpieczyć" zanim skóra zaczęła się rozciągać, czego nie mogę powiedzieć o piersiach. Bardzo szybko powiększył mi się biust, a skóra nie zabezpieczona niczym, pokryła się rozstępami. Jeśli zaś chodzi o brzuch, nie mam ani jednego rozstępu. Dlatego z mojego doświadczenia wynika, że mimo, iż nasze geny wskazują na predyspozycję do rozstępów (moja mama i siostra mają rozstępy) i tak możemy dużo zdziałać odpowiednią pielęgnacją. Przechodząc do meritum, co robiłam w trakcie ciąży? Podstawa - nawilżanie. Wskazane oczywiście są wieczorne delikatne peelingi (w okolicach brzucha musimy uważać z masażami, a gdy ciąża jest zagrożona, niestety trzeba omijać tą strefę). Jeśli zaś chodzi o nawilżanie stosowałam w zależności od pory dnia i ochoty trzy poniższe produkty.
 
Oliwkę HIPP stosowałam wieczorem, po prysznicu, choć nie codziennie. Nakładałam ją na wilgotne jeszcze ciało w sporej ilości. Oliwka jest tania więc sobie nie żałowałam :-) Choć oczywiście wtedy trzeba chwilę poczekać, żeby zdążyła wniknąć w skórę. Kolejny, krem z Tołpy, kupiony pod wpływem chwili i promocji w drogerii. Zużyłam jedno opakowanie. Minusem było brudzenie bielizny przez ten krem. Głównym kosmetykiem w mojej pielęgnacji był ostatni, krem Elancyl, Prevention Vergetures (przeciw rozstępom dla kobiet w ciąży). Jest to kosmetyk, moim zdaniem, z wyższej półki, niedrogeryjny, a jednocześnie nie rujnujący portfela, tak jak np. MAMA MIO Tummy Rub Stretch Mark Butter (powyżej 100 zł na 120 ml) czy chociażby Mustela (250 ml w granicach 100 zł). Ja znalazłam aptekę, gdzie za pojemność 500 ml kremu Elancyl płaciłam poniżej 100 zł. Zużyłam jego parę opakowań (3-4 nie pamiętam). Obecnie jest on dostępny w innym, nowszym opakowaniu. Zawsze smarowałam się dwa razy dziennie, czasem trzy razy, używając któregoś z powyżej wymienionych kosmetyków. Nie daję pewności, że na inne kobiety w ciąży moja pielęgnacja zadziała, ale zachęcam do profilaktyki. Lepiej się smarować i żałować, niż żałować, że się nie smarowało :-).

3 komentarze:

  1. Te wszystkie mazidla mozna sobie o kant dupy rozbic. Cala ciaze sie smarowalam, dwa razy dziennie, wydalam kupe kasy i mam rozstepy od kolan po pachy. Doslownie. Tylko tylek ominelo. A moje rozstepy na brzuchu byly tak duze, ze tez mialy rozstepy - tak mi skore pieknie porozrywalo.

    Wiekszosc strojow fajna, ale niektore sa takie, ze nie pasuja na bloga "modowego". Bo z moda maja te wspolnego, ze sa ubraniami.

    OdpowiedzUsuń
  2. A jakie kremy używałaś, jeśli można wiedzieć? Co do stylizacji mojego dziecka, są to ubrania, w których wygodnie może się bawic, a nie takie, które ubrałam na 5 minut na fotkę i później zdjęłam. Nie chcę powielać "wielkiej mody" z magazynów i je kopiować. Poza tym, rzadko niemowlęta są ubrane w takie "zwykłe" ciuchy. Dlatego jest to inspiracja dla innych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uzywalam chyba wszystkiego, co jest dostepne na rynku. Zaczelam od mum&me na bio oilu konczac. Na razie zostalam przy bio oilu, bo jako jedyny costam powoli dziala na istniejace rozstepy.

    Wiesz, moj maly glownie lata w rajtkach i koszulce, wiec mi to wsio. Na blogi mody dzieciecej nie wchodze, bo w glowie mi sie nie miesci, ze mozna tyle kasy dawac na ciuchy, ktore beda pasowac dwa miesiace. Wiec nie wchodze, nie komentuje, nie oceniam. Nie moja sprawa w koncu. Ale! Patrzac na naglowek ze slowem "fashion" i potem czytam opis, gdzie jest znowu slowo "moda", a potem widze zdjecie futrzaka... No to po prostu ze soba nie wspolgra. Futrzak slodki, ale bynajmnjej nie pasuje na bloga modowego. Z kazdej strony blog krzyczy, ze to blog szafiarski, to wypadaloby sie tego trzymac, albo troche zmienic opis bloga. Bo to tak jakby Ryfka czy Mercedes lub inna szafiarka wrzucaly zdjecia w wyciagnietych dresach z rozowa zarowiasta gora i zielonym dolem, bo to ich najwygodniejsze ciuchy i tak laza po domu ;)

    OdpowiedzUsuń